Nie gryzę i z chęcią Cię poznam:) Napisz do mnie lub złap mnie w Social Mediach.

Deszczowy wypad pełen przygód…

cze 20, 2020 | Pamiętnik | 0 komentarzy

Od ostatnich trzech tygodni pogoda w Tatrach była bardzo stabilna – non stop padało, ew. na deszcz się zanosiło.  Latanie po górach w deszczu to sport dla koneserów lub wygłodniałych aktywności górskiej desperatów. Jestem dumnym reprezentantem obu tych grup.

Ogólnie mieszkając w Zakopcu człowiek staje się troszkę wybredny jeśli chodzi o pogodę. Wszak nie przyjechał tylko na kilka dni i równie dobrze może iść jutro. To „jutro” oczywiście jest względne, bo nawet jak się mieszka w miejscowości turystycznej to trzeba pracować i ma się codzienne obowiązki.  Czasem po prostu chce się zwyczajnie odpocząć i posiedzieć w domu, pograć z Żoną w planszówki, czy pooglądać Netflixa. Dlatego gdy przychodzi Sobota trzeba dokonać wyboru… w zeszłym tygodniu spędziliśmy rodzinnie, teraz nadszedł czas by się troszkę ruszyć…

W Tatrach jest wiele miejscówek, które mają niesamowity klimat i wręcz zyskują w deszczowe dni.  Jednym z takich cudnych miejsc jest Dolina Miętusia i Przysłop Miętusi. Nie zważając na pogodę szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy na busa w kierunku Kościeliska. Akurat nie padało więc wybraliśmy dłuższy wariant wycieczki, który po modyfikacji w trakcie wyglądał tak: Nędzówka – Staników Żleb – Wyżne Stanikowe Siodło – Przysłop Miętusi – Polana Miętusia – Kiry.

Wściekły zły i szczery… ale uroczy

Do budki TPN rozpoczynającej nasz szlak trzeba dojść kilkaset metrów Drogą pod Reglami. Jest to lekki i przyjemny spacerek. W pewnym momencie naszą uwagę zwróciły urocze piski. Po krótkiej echolokacji udało nam się dostrzec pisklaka zięby. Przyrodnicy cały czas zachodzą w głowę, czy ptaki mają mimikę. Ten miał ją z pewnością. Wyglądał jak Jack Nicholson w poniedziałek, przed którym „caaaałe życie”. Tak, ten maluch doskonale zdawał sobie sytuację, że czeka go niełatwy czas. W przeciwieństwie do swoich starszych braci nie widział jeszcze, że powinien obawiać się człowieka. W związku z tym strzeliliśmy mu małą sesję zdjęciową. Niewątpliwie, po tym spotkaniu wie już kto to fotograf. Zobaczcie słodziaka:

 

Podczas gdy, my byliśmy zajęci fotografowaniem malca, pogoda – jak to się tutaj mówi zdupcyła się – zaczęło padać. Nie pokrzyżowało nam to w żaden sposób planów. Wręcz przeciwnie, nawet cieszyliśmy się, że pada bowiem powietrze w ten dzień było wyjątkowo parne i duszne. Przez całą wycieczkę nie zakładałem kurtki przeciw deszczowej. Raz, że nie miałem takiej potrzeby, dwa… cóż za różnica czy zmoknę, czy się spocę – było na prawdę parno. Przebrałem się dopiero w busie.  Przez pierwszą godzinę droga pnie się dość stromo w górę, można się naprawdę zasapać. Z drugiej strony takie podejścia, wśród bujnej i jakże różnorodnej przyrody to esencja Tatr Zachodnich. Z powodu niskich chmur i mgły nie dane nam było oglądać panoramy Zakopanego, ani Czerwonych Wierchów. Cóż… byłem troszkę rozczarowany. Po nazwie Żleb Staników spodziewałem się znacznie więcej… wrócę tam jak będzie więcej słońca 🙂

Przysłop Miętusi jednak nie zawiódł

Tatry Zachodnie w deszczową pogodę mają niesamowity klimat. Parujące drzewa, dźwięk kropli uderzających o liście i te ścieżki wśród zieleni, no coś wspaniałego. Jak tylko dotarliśmy na Przysłop Miętusi zacząłem latać z aparatem w tę, to we w tę skupiając się na panoramach wielkiej rozdzielczości, np idealnych na fototapety. Polana Miętusia wyglądała tak wspaniale, że postanowiliśmy iść nią jak najdłużej i wrócić przez Kościeliską do Kir. W trakcie fotografowania w pewnym momencie usłyszeliśmy huk. Chwilę później kolejny. Tępy dźwięk, jakby ktoś podrzucił ciężki pień. Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa w takich okolicznościach przyrody, to niedźwiedź. Czy to był brunatny mieszkaniec Tatr? Nie wiemy. Był to jednak wyraźny znak, że najwyższa pora wracać. Nie zastanawiając się wiele, głośno śpiewając melodie nawiązującą hymnu USA w aranżacji Enrico Palazzo opuściliśmy miejscówkę.

 

Podczas gdy, my byliśmy zajęci fotografowaniem malca, pogoda – jak to się tutaj mówi zdupcyła się – zaczęło padać. Nie pokrzyżowało nam to w żaden sposób planów. Wręcz przeciwnie, nawet cieszyliśmy się, że pada bowiem powietrze w ten dzień było wyjątkowo parne i duszne. Przez całą wycieczkę nie zakładałem kurtki przeciw deszczowej. Raz, że nie miałem takiej potrzeby, dwa… cóż za różnica czy zmoknę, czy się spocę – było na prawdę parno. Przebrałem się dopiero w busie.  Przez pierwszą godzinę droga pnie się dość stromo w górę, można się naprawdę zasapać. Z drugiej strony takie podejścia, wśród bujnej i jakże różnorodnej przyrody to esencja Tatr Zachodnich. Z powodu niskich chmur i mgły nie dane nam było oglądać panoramy Zakopanego, ani Czerwonych Wierchów. Cóż… byłem troszkę rozczarowany. Po nazwie Żleb Staników spodziewałem się znacznie więcej… wrócę tam jak będzie więcej słońca 🙂

Przysłop Miętusi jednak nie zawiódł

Tatry Zachodnie w deszczową pogodę mają niesamowity klimat. Parujące drzewa, dźwięk kropli uderzających o liście i te ścieżki wśród zieleni, no coś wspaniałego. Jak tylko dotarliśmy na Przysłop Miętusi zacząłem latać z aparatem w tę, to we w tę skupiając się na panoramach wielkiej rozdzielczości, np idealnych na fototapety. Polana Miętusia wyglądała tak wspaniale, że postanowiliśmy iść nią jak najdłużej i wrócić przez Kościeliską do Kir. W trakcie fotografowania w pewnym momencie usłyszeliśmy huk. Chwilę później kolejny. Tępy dźwięk, jakby ktoś podrzucił ciężki pień. Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa w takich okolicznościach przyrody, to niedźwiedź. Czy to był brunatny mieszkaniec Tatr? Nie wiemy. Był to jednak wyraźny znak, że najwyższa pora wracać. Nie zastanawiając się wiele, głośno śpiewając melodie nawiązującą hymnu USA w aranżacji Enrico Palazzo opuściliśmy miejscówkę.

 

Dziennik #DFK

Dziennik #dfk, czyli Dziennik Fotografa Krajobrazu to kategoria wpisów o charakterze pamiętnikowym. Dajcie znać w komentarzach co sądzicie o takich luźniejszych – przygodowych wpisach 🙂

Zobacz także

Krokusy pod Tatrami w 2022

Krokusy pod Tatrami w 2022

Od kiedy fotografuję krajobraz, marzę, by zobaczyć i sfotografować tatrzańskie dywany krokusów. Niestety, pomimo tego, że mieszkam pod Tatrami,...

Zimowy wypad na Śnieżkę

Zimowy wypad na Śnieżkę

Jako że ostatnio stacjonuje w Poznaniu, postanowiłem skupić się na niższych od Tatr, ale bliższych stolicy Wielkopolski górach. Na pierwszy ogień...